niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 46

Milczący Taki biegł ile sił w nogach. Zastanawiał się dlaczego Naruto tak boi się Mizukiego, przecież to był tylko cieć z akademii. Chociaż… Porwał jego Ayę, jeśli coś jej zrobił to… Przynajmniej w końcu pozna prawdziwego Kyuubiego. Pomyślał śmiejąc się demonicznie. Kątem oka zobaczył jak Sasuke reaguje na to wzdrygnięciem.
-Co boisz się? –zadrwił Demon.
-Ghh… TEME!! –Krzyknął tylko Uchiha.
Tymczasem Shibi nagle stanął, zamienił kilka cichych słów z Araim i zwrócili się ku drużynie.
-W tym budynku prawdopodobnie znajduje się porwana. Teraz rozdzielimy się na dwie grupy…
-Shibi-taichou, czy mogę? –Wtrącił się Kyuu.
Aburame nadstawił ucha, a Rudzielec przekazał rozkazy Naruto.
-W takim razie… Sasuke i Hana idą na dół, ja i Arai idziemy w górę, a Taki wypełnia swoje rozkazy.
Lisi demon i Sharinganowiec wznowili wyścig, który pierwszy odnajdzie Fioletowo-włosą. Lis pewnie biegł parterem. Dzięki swojej chakrze wyczuwał Mizukiego i ku jego uciesze był blisko Ayi. Zanim się spostrzegł był już przy komnacie Mizukiego. Wszedł cicho do pokoju spodziewając się pułapek i wszelkich ataków, jednak było zbyt cicho. Słychać było tylko cichy i szarpany oddech Ayi, ale nigdzie nie było Mizukiego, a przecież czuje tu jego chakrę. Rozejrzał się po pokoju, po czym krzyknął :
-Cholera jasna! –Swym krzykiem przywołał natychmiastowo, całą drużynę.
-Co się stało! –Warknął wściekły Shibi.
-To pułapka.
Naruto usiadł, jest źle, pomyślał. Byleby Mizuki z czymś nie wyskoczył. No i Hinata, już lata wściekła i obolała, a to dopiero drugi miesiąc. Z jego rozmyśleń wyrwało go pukanie do drzwi, przez które wszedł Konohamaru.
-Coś się stało Konohamaru?
-Nie… Tak… Nie… znaczy… -Plątał się Brunet –Naruto, czy mogę… chciałbym opuścić wioskę.
-Chcesz potrenować? Z kimś, czy sam?
-Sam nie mam z kim trenować.
-Możesz iść, ale tylko po zdanym egzaminie na jounina, lub zdobędziesz senseia. Inaczej nie pozwolę, mamy teraz mały problem i nie puszczę żadnego shinobi, poniżej jounina, samego.
-Rozumiem, pójdę już w takim razie.
Tymczasem Taki patrzył na związaną Ayako.
-Zmyłka, czy to ona? Ostatnim razem podrzucił całkiem dobrą zmyłkę. Cholera, Naruto miał rację, Mizuki się zmienił. –Krzyczał w myślach
-Bierzemy ją i spadamy. –Zakomenderował Sasuke.
Jako, że czasu brakło, a Aburame nie dał rady wybić mu tego z głowy, wybiegli razem z nią. Gdy tylko znaleźli się daleko od wybuchu, Shinzo, Taki i sceptycznie do tego nastawiony Sasuke, sprawdzili za pomocą swoich technik, czy nie wpadli w kolejną pułapkę. Mieli szczęście, to była ich Ayako, mogli już spokojnie wracać do wioski. Ale dopiero jutro. Kyuu pierwszy objął wartę nad obozowiskiem, mimo że cieszył się z przejęcia Ayi, niezbyt był pocieszony nową siłą Mizukiego. Wstał wściekły, wytworzył klona, którego zostawił na warcie, a sam poszedł „zabijać” drzewka. Tak zakończył się ciężki dzień dla Takiego, a ten wciąż nie wiedział, jak demon, najsilniejszy wśród demonów, ma wyznać miłość zwykłej dziewczynie, najzwyklejszej.
Następnego dnia odprowadzili Złotooką do wioski. Każdy złożył osobny raport i mogli odwiedzić Ayako w szpitalu. Mimo, że czuła się lepiej musiała siedzieć pod okiem medyków. Naruto gdy tylko znalazł wolną chwilę, porwał swoją żonę i też odwiedzili Fioletowo-włosą.
Rozmawiali spokojnie na wszystkie tematy, a Kyuubi siedział wewnątrz Uzumakiego, zastanawiał się za kogo uważa go Ayako. Hokage znając myśli swojego przyjaciela, próbował delikatnie podpytywać.
-Hej nie widziałaś gdzieś tu Rudego?
-Wyszedł na chwilę przed waszym przyjściem.
-Chyba często tu bywa prawda? –Pytał dalej
-Ta… bardzo często… -Zaczerwieniła się Aya
-Podoba Ci się? –Wypaliła nagle Hinata
-Co?... nie… znaczy to jest tak, ale… no wiesz… ten tego…-Zdenerwowała się Hike
-Naruto, kochanie, możesz wyjść na chwilkę? –Spytała Hyuuga słodkim głosem.
-Ee… tak … w porządku. –Odpowiedział i wyszedł.
-I jak? –Zapytała Biało-oka.
-Szczerze?
-Mów.
-Ale nie będziesz zła? –Upewniała się
-Nie
-Bardziej od innych wolę Naruto, ale on jest twój hmm… reszta nie jest zła. –Wyznała w końcu
-Masz rację. –Uśmiechnęła się tylko, znała ją i ufała jej, poza tym była przyjaciółką Naruto.
-Wiesz, Uchiha wyznał mi miłość.
-Sasuke? Miał odwagę? Zwykle na niego warczysz… chcesz zobaczyć, czy to prawda?
-Hmm… chyba nie… znając go, to pewnie próbuje mnie tylko zdobyć jak kolejną zabawkę.
-A może nie… nigdy nie wiadomo, był w ogóle u ciebie?
-Tak, wpadają na przemian Taki-Uchiha, Uchiha-Taki.
-Który podoba Ci się bardziej?
-Z wyglądu… chyba Uchiha, ale wygląd to tylko pudełko, a zepsute wnętrze mnie przeraża.
-Może się zmienił?
-Czy ty chcesz mnie wyswatać z Uchihą?
-To jest twój wybór, bylebyś wybrała dobrze. –Zakończyła temat Hyuuga. Potem pogadały jeszcze, na różne babskie tematy, do wieczora.
        Podczas gdy Taki myślał jak wyznać jej miłość, a Sasuke myślał o jego wyznaniu i uczuciach Ayi, minęło kilka miesięcy. Naruto w tym czasie siedział jak na szpilkach. Mizuki siedział gdzieś cicho i nie pokazywał się już więcej, ale wiadomo już, że jest dużo silniejszy. Bał się co takiego zaplanował Mizuki…
-Naruto-sama! –Do biura wbiegła Medyczka.
-Co się stało?
-Hinata-sama… ona… -Więcej powiedzieć nie zdążyła, bo Naruto już pędził do szpitala. Chciał wejść do pokoju w którym była Hinata, ale mu nie pozwolono. Czekał długo, aż w końcu usłyszał krzyk dziecka, a medyczka wyszła i go zaprosiła. Tam ujrzał zmęczoną, ale szczęśliwą Hinatę z dzieckiem.
-Hinaciu…
-Mamy synka.
-I jak go nazwiecie? –Spytała Shizune zza pleców Naruto
-Myśleliśmy trochę nad tym… Hiroto?
-Tak Hiroto…
-… Namikaze. –Dokończył Blondyn
-Idealnie.
-W takim razie: Namikaze Hiroto, urodzony 5.06.194r. –Wymruczała Shizune pod nosem, wypełniając dokumenty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz