Milczący Taki biegł ile sił w nogach.
Zastanawiał się dlaczego Naruto tak boi się Mizukiego, przecież to był tylko
cieć z akademii. Chociaż… Porwał jego Ayę, jeśli coś jej zrobił to…
Przynajmniej w końcu pozna prawdziwego Kyuubiego. Pomyślał śmiejąc się demonicznie.
Kątem oka zobaczył jak Sasuke reaguje na to wzdrygnięciem.
-Co boisz się? –zadrwił Demon.
-Ghh… TEME!! –Krzyknął tylko Uchiha.
Tymczasem Shibi nagle stanął, zamienił
kilka cichych słów z Araim i zwrócili się ku drużynie.
-W tym budynku prawdopodobnie znajduje się porwana.
Teraz rozdzielimy się na dwie grupy…
-Shibi-taichou, czy mogę? –Wtrącił się Kyuu.
Aburame nadstawił ucha, a Rudzielec przekazał
rozkazy Naruto.
-W takim razie… Sasuke i Hana idą na dół, ja i Arai
idziemy w górę, a Taki wypełnia swoje rozkazy.
Lisi demon i Sharinganowiec wznowili wyścig, który
pierwszy odnajdzie Fioletowo-włosą. Lis pewnie biegł parterem. Dzięki swojej
chakrze wyczuwał Mizukiego i ku jego uciesze był blisko Ayi. Zanim się
spostrzegł był już przy komnacie Mizukiego. Wszedł cicho do pokoju spodziewając
się pułapek i wszelkich ataków, jednak było zbyt cicho. Słychać było tylko
cichy i szarpany oddech Ayi, ale nigdzie nie było Mizukiego, a przecież czuje
tu jego chakrę. Rozejrzał się po pokoju, po czym krzyknął :
-Cholera jasna! –Swym krzykiem przywołał
natychmiastowo, całą drużynę.
-Co się stało! –Warknął wściekły Shibi.
-To pułapka.
Naruto usiadł, jest źle, pomyślał.
Byleby Mizuki z czymś nie wyskoczył. No i Hinata, już lata wściekła i obolała,
a to dopiero drugi miesiąc. Z jego rozmyśleń wyrwało go pukanie do drzwi, przez
które wszedł Konohamaru.
-Coś się stało Konohamaru?
-Nie… Tak… Nie… znaczy… -Plątał się Brunet –Naruto,
czy mogę… chciałbym opuścić wioskę.
-Chcesz potrenować? Z kimś, czy sam?
-Sam nie mam z kim trenować.
-Możesz iść, ale tylko po zdanym egzaminie na
jounina, lub zdobędziesz senseia. Inaczej nie pozwolę, mamy teraz mały problem
i nie puszczę żadnego shinobi, poniżej jounina, samego.
-Rozumiem, pójdę już w takim razie.
Tymczasem Taki patrzył na związaną
Ayako.
-Zmyłka, czy to ona? Ostatnim razem podrzucił
całkiem dobrą zmyłkę. Cholera, Naruto miał rację, Mizuki się zmienił. –Krzyczał
w myślach
-Bierzemy ją i spadamy. –Zakomenderował Sasuke.
Jako, że czasu brakło, a Aburame nie dał rady wybić
mu tego z głowy, wybiegli razem z nią. Gdy tylko znaleźli się daleko od
wybuchu, Shinzo, Taki i sceptycznie do tego nastawiony Sasuke, sprawdzili za
pomocą swoich technik, czy nie wpadli w kolejną pułapkę. Mieli szczęście, to
była ich Ayako, mogli już spokojnie wracać do wioski. Ale dopiero jutro. Kyuu
pierwszy objął wartę nad obozowiskiem, mimo że cieszył się z przejęcia Ayi,
niezbyt był pocieszony nową siłą Mizukiego. Wstał wściekły, wytworzył klona,
którego zostawił na warcie, a sam poszedł „zabijać” drzewka. Tak zakończył się
ciężki dzień dla Takiego, a ten wciąż nie wiedział, jak demon, najsilniejszy
wśród demonów, ma wyznać miłość zwykłej dziewczynie, najzwyklejszej.
Następnego dnia odprowadzili Złotooką
do wioski. Każdy złożył osobny raport i mogli odwiedzić Ayako w szpitalu. Mimo,
że czuła się lepiej musiała siedzieć pod okiem medyków. Naruto gdy tylko
znalazł wolną chwilę, porwał swoją żonę i też odwiedzili Fioletowo-włosą.
Rozmawiali spokojnie na wszystkie tematy, a Kyuubi
siedział wewnątrz Uzumakiego, zastanawiał się za kogo uważa go Ayako. Hokage
znając myśli swojego przyjaciela, próbował delikatnie podpytywać.
-Hej nie widziałaś gdzieś tu Rudego?
-Wyszedł na chwilę przed waszym przyjściem.
-Chyba często tu bywa prawda? –Pytał dalej
-Ta… bardzo często… -Zaczerwieniła się Aya
-Podoba Ci się? –Wypaliła nagle Hinata
-Co?... nie… znaczy to jest tak, ale… no wiesz… ten
tego…-Zdenerwowała się Hike
-Naruto, kochanie, możesz wyjść na chwilkę?
–Spytała Hyuuga słodkim głosem.
-Ee… tak … w porządku. –Odpowiedział i
wyszedł.
-I jak? –Zapytała Biało-oka.
-Szczerze?
-Mów.
-Ale nie będziesz zła? –Upewniała się
-Nie
-Bardziej od innych wolę Naruto, ale on jest twój
hmm… reszta nie jest zła. –Wyznała w końcu
-Masz rację. –Uśmiechnęła się tylko, znała ją i
ufała jej, poza tym była przyjaciółką Naruto.
-Wiesz, Uchiha wyznał mi miłość.
-Sasuke? Miał odwagę? Zwykle na niego warczysz…
chcesz zobaczyć, czy to prawda?
-Hmm… chyba nie… znając go, to pewnie próbuje mnie
tylko zdobyć jak kolejną zabawkę.
-A może nie… nigdy nie wiadomo, był w ogóle u
ciebie?
-Tak, wpadają na przemian Taki-Uchiha, Uchiha-Taki.
-Który podoba Ci się bardziej?
-Z wyglądu… chyba Uchiha, ale wygląd to tylko
pudełko, a zepsute wnętrze mnie przeraża.
-Może się zmienił?
-Czy ty chcesz mnie wyswatać z Uchihą?
-To jest twój wybór, bylebyś wybrała dobrze.
–Zakończyła temat Hyuuga. Potem pogadały jeszcze, na różne babskie tematy, do
wieczora.
Podczas
gdy Taki myślał jak wyznać jej miłość, a Sasuke myślał o jego wyznaniu i
uczuciach Ayi, minęło kilka miesięcy. Naruto w tym czasie siedział jak na
szpilkach. Mizuki siedział gdzieś cicho i nie pokazywał się już więcej, ale
wiadomo już, że jest dużo silniejszy. Bał się co takiego zaplanował Mizuki…
-Naruto-sama! –Do biura wbiegła Medyczka.
-Co się stało?
-Hinata-sama… ona… -Więcej powiedzieć nie zdążyła,
bo Naruto już pędził do szpitala. Chciał wejść do pokoju w którym była Hinata,
ale mu nie pozwolono. Czekał długo, aż w końcu usłyszał krzyk dziecka, a
medyczka wyszła i go zaprosiła. Tam ujrzał zmęczoną, ale szczęśliwą Hinatę z
dzieckiem.
-Hinaciu…
-Mamy synka.
-I jak go nazwiecie? –Spytała Shizune zza pleców
Naruto
-Myśleliśmy trochę nad tym… Hiroto?
-Tak Hiroto…
-… Namikaze. –Dokończył Blondyn
-Idealnie.
-W takim razie: Namikaze Hiroto, urodzony
5.06.194r. –Wymruczała Shizune pod nosem, wypełniając dokumenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz