niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 45

Gdy Konohamaru zszedł razem ze swoim szefem, podbiegła do nich Moegi, która rzuciła mu się na szyję.
-Konohamaru! Jak mogłeś zrobić coś takiego, tak się martwiłam. Myślałam, że mnie kochasz, w końcu to ty prosiłeś mnie o chodzenie, a teraz…, co się stało? –Mówiła zapłakana, zaś on tuląc ją swoim ramieniem nie odzywał się dopóki nie odeszli od tłumu.
-Moegi… Przepraszam, to, Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło. –Tłumaczył cicho Sarutobi- Pamiętam jak szefciu-Naruto nazwał mnie pierwszy raz po imieniu, do tej pory myślałem, że jak zostanę Hokage to inni przypomną sobie moje imię. Wtedy razem z Naruto złożyliśmy sobie obietnicę rywalizacji o tytuł Hokage. –Uśmiechnął się krótko –Kurczę, widziałem jak ciężko pracował, nigdy nie zawalił choćby najtrudniejszej misji, nigdy. A ja… wnuk Trzeciego Hokage, totalna niedojda, tak właśnie myślałem. –Wyznał Brunet
-Dobrze, że jesteś cały. –Westchnęła nie do końca rozumiejąc, co właśnie powiedział jej chłopak. –O! Właśnie dziś mamy kolacje u Asumy-san i Kurenai-san.
-Wuj mnie pewnie mocno opieprzy. -Mruknął tylko Ciemnooki
        Wieczorem para chuuninów ruszyła do domu wujostwa.
-Witajcie! Konohamaru-kun, już Ci lepiej? –Przywitała ich Kurenai.
-Dobry Wieczór. Tak, dziękuję już mi lepiej.-Odpowiedział grzecznie, po czym ruszyli do salonu.
-Yo! Konohamaru. Co się dziś z tobą działo? –Spytał prosto z mostu Asuma.
-Zawaliłem pewną prostą misję, no i… miałem odpływ jakichkolwiek motywacji. –Odburknął zawstydzony Bratanek
-…Pamiętam pierwszą misję drużyny 10… -Ni z tego, ni z owego zaczął wspomnienia Mężczyzna. –To było złapanie tego biednego kocura, co wiecznie ucieka swojej właścicielce. Chciałem im pokazać jak jounin wykonałby taką misję… Gdyby nie Shikamaru i Ino, kot byłby już pewnie daleko za wioską. –Zachichotał
-Widzisz. Nie zawsze można wszystko zrobić dobrze. –Wtrąciła Kurenai niosąc herbatę. –Porażki są potrzebne, by się na nich uczyć.
-Rozumiem… -Mruknął skruszony Konohamaru. –Ale teraz się nie poddam. Obiecałem coś Szefciowi-Naruto i muszę tego dotrzymać. –Uśmiechnął się zdeterminowany. Dwójka Starszych westchnęła cicho z rezygnacją.
-Hę? –Zdziwili się Młodsi
-Żebym Ja miał/a takiego ucznia. –Powiedzieli razem.
-Ty przecież masz Kibę-narwańca. –Zdziwił się Jounin
-A ty Nejiego-geniusza. –Odparowała Yuuhi
-No bez przesady, masz Shino. –Przekomarzał się dalej
-A ty Ino. –Odgryzła się, gdy usłyszała płacz dziecka. –Oho Minato już się obudził.
-Minato? Więc tak ma na imię mój kuzynek. –Zagaił Chuunin
-Tak, na cześć Yondaime. –Odpowiedział Wuj, gdy do pokoju wszedł Kakashi.
-Asuma, Konohamaru mamy być natychmiast u Hokage. –Zameldował i wyszedł.
-No, Konohamaru ruszamy. –Rzucił Mężczyzna. –Przekażesz gdzie jesteśmy Kurenai.. –Zwrócił się do Moegi i wyszedł z Bratankiem.

-Więc wszyscy dostajecie misję rangi A. Hike Ayako została porwana. Macie mi ją znaleźć i odbić. –Rozkazał wściekły Naruto
-Hai –Odpowiedzieli chórkiem Kakashi, Konohamaru, Asuma, Sasuke, Taki, po czym użyli jutsu transportacji.
        Jako, że Kakashi miał największe doświadczenie, przejął dowodzenie nad misją, za zgodą wszystkich. Prowadził drużynę pewnie ku celu, dzięki psom, które przywołał. Pakkun przecież nigdy się nie mylił.
-Kakashi –Odezwał się Pies –To jest podejrzane, nie prawdaż?
-Co takiego? –Spytał wyrwany z myśli, by po chwili ujrzeć kilku zbiegów z więzienia, jak sądził, razem z Ayako na pobliskiej polance. Ukrywali się za drzewami, a Hatake układał w głowie plan.
-Czyżby nasz hokage, nie był już taki bohaterski? –Zakpił Czerwono-włosy Zbieg, stojąc nad najmłodszym z konoszan. Wbił mu ostrze w serce, jednak zamiast krwi z rany wydobyło się błoto. Następnie ziemia, na której stali zapadła się, zbieg został uwięziony w błotnej klatce Konohamaru. Reszta drużyny nie próżnowała, bo w tym momencie unieruchamiała innych zbiegów. Wystraszony Sasuke szybko podbiegł do ukochanej.
-Ayuś, powiedz mi wszystko w porządku. –Pytał potrząsając nią lekko.
-Przekażcie Naruto, że Mizuki śle mu pozdrowienia i gorące gratulacje zostania hokage. –Uśmiechnęła się cwaniacko ułożyła dłoń w znak tygrysa.
Nie trzeba było im więcej, by natychmiast uciec z miejsca wybuchu. Nie zapomnieli też o zbiegłych więźniach, których postanowili odprowadzić do więzienia. Próbowali jeszcze szukać jakiś śladów porwanej, lecz nic z tego nie wyszło. Zawiedzeni wracali do wioski.
        Naruto, choć wściekły, wybaczył im porażkę. Nie wybaczył za to strażnikom, którzy nie napisali w raporcie absolutnie nic o ucieczce OŚMIU więźniów. Szybko wezwał kolejną drużynę, a poprzednią odesłał do domu. Jednak ni wszyscy poszli, zostali tylko Sasuke i Taki
-Naruto! Ja też idę. –Krzyknęli chórkiem Kyuubei, który odezwał się pierwszy raz od wielu godzin i Czarnooki sharinganowiec.
-Dopiero, co wróciliście. Dacie radę? –Pytał z formalności Naruto
-Jasne –Prychnął Uchiha
-Oczywiście –Oburzył się Lisi Demon
-Ok. Widzę, że już wszyscy są. –Zauważył Blondyn –W takim razie Uchiha Sasuke, Kyuubei Taki, Hyuuga Arai, Inuzuka Hana i Aburame Shibi, macie odnaleźć kryjówkę porywaczy Hike Ayako i natychmiast wracać. Dowodzi Aburame Shibi.
-A nie możemy jej od…
-Nie! Macie ją tylko odnaleźć, nic więcej. –Przerwał Czerwonookiemu Hokage –Ruszać, a ty jeszcze zostaniesz Taki.
-W porządku. –Mruknął zawiedziony Bijuu
-Kyuu, musisz zobaczyć jak silny jest Mizuki. Pamiętasz go, nie? –spytał Naruto
-Tak, ale wcale nie był jakiś super silny. Jako idiota dałeś sobie z nim radę. –Dziwił się Taki
-Wiem, ale więzienie zmienia, nie widzieliśmy go od ośmiu, czy dziewięciu lat. Kto wie, jaki on jest teraz, mógł trenować. Lepiej dmuchać na zimne.
Jak tylko się dowiesz, co z nim, wtedy wrócisz, ok? –Komenderował młody Przywódca
-Ta…est –Przeciągnął leniwie Rudy i ruszył za drużyną.
        Aburame szybko rozporządził swoimi robakami, które wyczuwając resztki chakry, z miejsca gdzie ostatnio widziano zbiegów wskazały drogę swojemu właścicielowi. Pobiegli tędy, choć jak zauważyli Uchiha i Kyuubei, ta droga była już sprawdzona. Arai, także nie był tylko pionkiem podążając u boku Shiby z aktywowanym byakuganem. Tuż za nimi pędzili dwaj shinobi, wyglądali jak dawni Sasuke, w postaci Takiego, opanowany i chłodny i Naruto, w postaci Sasuke, narwany i rozwścieczony. Sharinganowiec zastanawiał się, czemu Kyuubiemu tak zależało na tej misji. W ogóle był jakiś inny, zwykle uśmiechnięty i pewny siebie, teraz spokojny, cichy i wściekły. Tak właśnie złość widział w oczach demona. No jasne pewnie liczył na pokaz swoich umiejętności w walce. Fakt to nie był dobry punkt tej misji. Przeklęty Naruto, będą tak blisko jej Ayi i nie mogą jej pomóc, bo nie. Nawet nie wyjaśnił, dlaczego! Cholera, jak ten Łoś został Hokage?! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz