„-Nie!
Puść mnie! Nie jesteś moim ojcem! –Słychać było z pokoju Tsuchikage
-Oi!
Ero-sennin! –Odezwał się Naruto, –Co się tam dzieje?
-Widzisz
Naruto. –Westchnął Mężczyzna –Yondaime Tsuchikage, ponoć ze względów politycznych,
zabił swoją żonę. –Wytłumaczył i ruszył do pokoju, z którego wybiegł niebiesko-włosy
chłopak.
Po półgodzinie nareszcie zarejestrowali
się w wiosce, jako podróżni shinobi.
-No Naruto!
To ty potrenuj jutsu, które Ci ostatnio pokazywałem, a ja pójdę na zwiady. –Powiedział
radośnie Siwowłosy
-„Na
zwiady” phi.. –Mruknął pogardliwie Uczeń. –Tylko, żebym znów nie musiał Cię
odwiedzać w szpitalu Zboku. –Krzyknął
-Jak ty
się zwracasz do swojego senseia! –Uzumaki jeszcze zdążył usłyszeć i popędził na
najbliższe puste pole treningowe
Niestety wszystkie pola były zajęte,
więc ruszył do lasu. Tam znalazł odpowiednie pole. Już chciał zacząć trening,
gdy usłyszał czyiś szloch. Szybko znalazł jego źródło to był ten chłopak, chyba
był synem Tsuchikage. A przynajmniej tak słyszał Naruto.
-Hej!
Wszystko w porządku? –Przywitał się Namikaze
-Kim
jesteś?! Zostaw mnie! –Krzyknął w panice Brązowooki
-Nazywam
się Namikaze-Uzumaki Naruto, choć oficjalnie tylko Uzumaki. Spokojnie nie chcę
nic złego, po prostu chcę pomóc. –Przedstawił się
-Namikaze?
Uzumaki? –Dziwił się Dziewiętnastolatek. –Namikaze, jak ten hokage?
-Yondaime
Hokage Namikaze Minato. –Uśmiechnął się, dumny z bycia jego synem Blondyn. –A ty
jak się nazywasz?
-Jestem
Ninigi Michiru. –Przedstawił się
-Więc? Michiru. Co się stało? –Spytał Naruto
kucając
-Dlaczego
pytasz? Czemu chcesz mi pomóc? Jesteśmy sobie obcy, z innych wiosek. Czemu? –Dopytywał
Ninigi
-Trenowałem
niedaleko stąd. –Odpowiedział Niebieskooki. –Sam przeżyłem dużo smutku w swoim
życiu, dlatego jeśli umiem to staram się pomóc każdemu. No i dzięki temu
zbieram doświadczenia do bycia Hokage. –Uśmiechnął się szeroko.
-Pewnie
słyszałeś, że mój ojcie.. Tsuchikage zabił moją matkę. Ponoć była zdrajczynią,
ale Ja w to nie wierzę. Nie mogła nią być, kochała wioskę.- Upierał się
Michiru.
Tymczasem
w pokoju Tsuchikage byli Ninigi Rokuro i Jiraya.
-Kiedy
mu o tym powiesz? –Spytał Sennin
-Kiedy
będzie bezpieczny! Nie wtrącaj się. –Warknął Yondaime
-Widziałeś
tego Blondyna, który był ze mną? –Mówił niestrudzony –Jest jinchuuriki
Kyuubiego, do dwunastego roku życia nawet o tym nie wiedział, dlaczego ludzie
go nienawidzą. Gdy poznał prawdę mocno to przeżył (a przynajmniej tak myślał
Jiraya). Sandaime Hokage ukrywał to przed nim dla jego bezpieczeństwa. Naucz
się na jego błędzie i powiedz mu prawdę! –Jiraya zniknął w białym dymie.
-Hej! Masz mi powiedzieć prawdę! Dlaczego to zrobiłeś?
–Do pokoju wbiegł Michiru ciągnąc za sobą Naruto. –Tu i teraz słucham!
-Może
przedstawisz mi swojego kolegę i powiesz, dlaczego On także ma tego słuchać? –Rokuro
zachował kamienną twarz
-Tsuchikage-sama
nazywam się Uzumaki Naruto. –Przedstawił się kulturalnie
-Nie
dodałeś Namikaze? –Spytał młodszy Ninigi
-Oficjalnie
jestem tylko Uzumaki. –Uśmiechnął się Piętnastolatek
-I tak
już zna całą prawdę, podejrzewam, że duszę też. To.. To jest mój przyjaciel.
Prawda? –Upewniał się Niebiesko-włosy
--Prawda.
–Potwierdził Blondyn – Moja obecność jest chyba problemem dla pana
Tsuchikage-sama, może poczekam na korytarzu.
-Nie,
nie trzeba. –Zaprzeczył Rokuro, ciesząc się, że jego syn znalazł w końcu
przyjaciela. –Michiru-kun, usiądźcie proszę. Historia ta… Zaczyna się dwa lata temu,
gdy shinobi Yamanote porwali Cię. Razem z twoją matką i całą wioską szukaliśmy
Cię. Iria.. To ona Cię znalazła. Byłeś inny, miałeś puste oczy, wcale nie
wyglądałeś na porwanego. Gdy dotarłem na miejsce, twoja matka już nie żyła. Ty
siedziałeś nad jej ciałem próbując zwalczyć genjutsu. Przełamałem je, ANBU Cię
przesłuchali, potem wymazałem Ci pamięć i winę przejąłem na siebie. Prawdę
znają tylko kilku ANBU, którzy wciąż szukają Yamanote. –Zakończył swą opowieść,
by zobaczyć jak po raz kolejny Michiru uciekł z jego pokoju. –Naruto-kun.
Proszę zaopiekuj się nim.
-Myślę,
że to pan powinien to zrobić. –Wtrącił lekko Chłopak
-Mnie
już nie ufa, on potrzebuje teraz przyjaciela, nie ojca-kłamcy. –Rzekł Rokuro
-Rozumiem,
w takim razie ja już pójdę Tsuchikage-sama. –Naruto wstał i pobiegł za nowym
przyjacielem.”
-Tak…
Całkiem dobrze się trzyma, pogodził się z ojcem, no i ma więcej przyjaciół.
–Pomyślał Blondyn wyrywając się ze wspomnień.
-NARUTO!!
–Do pokoju Hokage wpadła Ciemnowłosa i wtuliła się w jego ramiona.
-H-Hinaciu?
Co się stało? –Spytał zaskoczony Hokage
-Naruto,
będziemy rodzicami. –Powiedziała Białooka mdlejąc
-O-oi!
Hinaciu? Mowisz poważnie? –Dopytywał się przytrzymując ją. Gdy po kilku
sekundach się ocknęła, Naruto zaraz wytworzył klona i wraz z żoną ruszyłby
świętować kolejne wspaniałe święto w jego życiu.
-NARUTO! –Kilka tygodni później wpadła
wściekła Hyuuga do pokoju Hokage.
-Co się
stało? –Spytał Niebieskooki z odruchem obronnym
-Dlaczego,
wycofałeś mnie ze wszystkich misji? –Wyładowywała swoją złość
-Hinaciu.
Jesteś w ciąży, przecież wiesz..
-WIEM!!
Ale jeszcze mogę pracować, nie mówię, że chcę jakieś misje A, czy S, ale dalej
mogę! –Krzyczała
-Dlaczego
tak bardzo chcesz pracować? –Spytał Szósty
-Bo
cholery dostaje! Wszyscy są na misjach, ty tu pracujesz. Nie umiem siedzieć
samotnie w domu! –Odpowiedziała
-Przepraszam
–Powiedział skruszony Chłopak. –Nie przywrócę Cię do pracy, ale przyrzekam, że
więcej nie zostaniesz sama. Zaczynając od dziś. –Wstał z krzesła, wziął Hinatę
w ramiona i wyszli z pokoju.
-NARUTO!!
–Usłyszeli zza pleców.
-Gdyby
policzyć ile razy na mnie krzyczeli, od kiedy zostałem Hokage, sprzed tego
momentu to teraz wyszłoby pewnie tego więcej. Nawet Ciotunia-Tsunade tyle na
mnie nie krzyczała. –Narzekał w myślach zainteresowany. –Tak?
-Można wiedzieć,
dokąd to się wybierasz? –Spytała Shizune zakładając ręce na piersi i nerwowo
tupiąc jedną nogą.
-Shizune-oneechan.
Ja tylko chciałem odprowadzić Hinatę do domu. –Odpowiedział rozgorączkowany.
-Rozumiem.
–Uśmiechnęła się ciepło Uczennica Tsunade i odbiła mu żonę. –Ja Cię odprowadzę
do domu, a ty wracaj. –Zwróciła się do Młodzieńca
-W
porządku. –Odpowiedział, a wracając pościł oczko do Granatowo-włosej.
Wszedł
do pokoju stworzył klona i uciekł przez okno, a raczej chciał.
-Znowu
uciekasz? –Na framudze stanął Jiraya.
-Przecież
zrobiłem już wszystko, co trzeba, a za kwiatek doniczkowy, nie mam zamiaru
robić. –Tłumaczył się Blondyn
-Zupełnie
jak Minato. Taka praca zgodziłeś się na nią. –Marudził Siwowłosy
-Świetnie,
a nie mogę tego robić przy Hinatce, która chwilowo bardziej mnie potrzebuje niż
świetnie prosperująca wioska z licznymi sojuszami. –Mruknął Naruto
-Phii…
Minato też tak mówił i co się stało? –Odparował Sennin
-A czy
przypadkiem to ja nie byłem tak kłopotem, znaczy pieczęć, ciąża… Te sprawy? –Upewniał
się Uzumaki
-Fakt. –Przyznał
Pustelnik. –Ale wiesz, to, że nic nie…
-…Widać
nie znaczy, że nic nie ma. Wiem, pamiętam i mam wszystko…
-…Gdzieś
–Dokończył za ucznia Jiraya
-Właśnie…
NIE, nie mam tego gdzieś, mam to wszystko na oku. –Poprawił się zaraz Chłopak
-Na
pewno? –Nauczyciel spojrzał na niego surowym wzrokiem.
-Na
pewno, mam kilku „przyjaciół” koło murów. Czy mogę?
Bo jak
zaraz nie będę w domu, to moim największym zagrożeniem będzie pięść Hinaty. Może,
na co dzień jest spokojna, ale teraz jest nie przewidywalna przez tą ciążę. –Prosił
Szósty
-Naruto-sama!
–Do pokoju wbiegł jakiś Chuunin
-Tak? –Spytał
Blondyn
-To, to
jest dziwne, a-ale na głowie Sandaime Hokage stoi Konohamaru otoczył się
barierą chakralną…
-No i…
-Zapytał lekceważąco Jinchuuriki
-Grozi,
że się zabije, nie możemy do niego dojść, krzyczy, że ma do wypełnienia jakieś zadanie
wobec Ciebie i nie.. –Nie zdążył skończyć, bo Niebieskookiego już nie było.
-KONOHAMARU! Do jasnej cholery! Co ty robisz? –Wrzasnął
Naruto wskakując na skałę.
-Zostaw..
Ja naprawdę nie dam rady… -Krzyczał Brunet niebezpiecznie zbliżając się do
krawędzi.
-Stój.
Spokojnie. Nic się nie stało… przecież nie zawsze można czemuś sprostać. –Uspokajał
go, jednocześnie powoli się zbliżając do niego.
-Jestem
wnukiem Trzeciego Hokage. Jestem tępy i nic nie umiem, nawet zwykłej misji.. –Mówił
coraz ciszej Sarutobi
-A, ja?
Mój ojciec ma pomnik tam obok, jestem jinchuuriki i do trzynastego roku życia
byłem debilem. –Zargumentował Namikaze
-Udawałeś!
–Odpowiadał Chuunin
-Byłem
takim debilem, że udawałem debila. Konohamaru chodź. Pamiętasz, przecież, że
masz Asumę-san, Kurenai-san, Moegi, Hanabi, Udona, Ebisu i innych. Chcesz ich
stracić przez jakąś głupotę? –Skończył przyciskając do piersi płaczącego siedemnastolatka.
–Chodźmy na dół, wszyscy się martwią, a najbardziej chyba Moegi. Ta misja,
przepraszam to mój błąd.. Nie powinienem był.. Chodźmy.
-Dobrze.
–Odpowiedział Sarutobi ocierając łzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz