niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 44

Naruto mógł w końcu popisać się swoimi zdolnościami politycznymi. Świetnie wykorzystywał znajomości i długi wdzięczności wobec niego. Teraz na przykład wracał ze spotkania z dyplomatą kraju ziemi, synem Tsuchikage. Pamiętał jak dziś rozmowy z Michiru. Pamiętał też, w jakim stanie był, gdy go poznał.
„-Nie! Puść mnie! Nie jesteś moim ojcem! –Słychać było z pokoju Tsuchikage
-Oi! Ero-sennin! –Odezwał się Naruto, –Co się tam dzieje?
-Widzisz Naruto. –Westchnął Mężczyzna –Yondaime Tsuchikage, ponoć ze względów politycznych, zabił swoją żonę. –Wytłumaczył i ruszył do pokoju, z którego wybiegł niebiesko-włosy chłopak.
         Po półgodzinie nareszcie zarejestrowali się w wiosce, jako podróżni shinobi.
-No Naruto! To ty potrenuj jutsu, które Ci ostatnio pokazywałem, a ja pójdę na zwiady. –Powiedział radośnie Siwowłosy
-„Na zwiady” phi.. –Mruknął pogardliwie Uczeń. –Tylko, żebym znów nie musiał Cię odwiedzać w szpitalu Zboku. –Krzyknął
-Jak ty się zwracasz do swojego senseia! –Uzumaki jeszcze zdążył usłyszeć i popędził na najbliższe puste pole treningowe
         Niestety wszystkie pola były zajęte, więc ruszył do lasu. Tam znalazł odpowiednie pole. Już chciał zacząć trening, gdy usłyszał czyiś szloch. Szybko znalazł jego źródło to był ten chłopak, chyba był synem Tsuchikage. A przynajmniej tak słyszał Naruto.
-Hej! Wszystko w porządku? –Przywitał się Namikaze
-Kim jesteś?! Zostaw mnie! –Krzyknął w panice Brązowooki
-Nazywam się Namikaze-Uzumaki Naruto, choć oficjalnie tylko Uzumaki. Spokojnie nie chcę nic złego, po prostu chcę pomóc. –Przedstawił się
-Namikaze? Uzumaki? –Dziwił się Dziewiętnastolatek. –Namikaze, jak ten hokage?
-Yondaime Hokage Namikaze Minato. –Uśmiechnął się, dumny z bycia jego synem Blondyn. –A ty jak się nazywasz?
-Jestem Ninigi Michiru. –Przedstawił się
 -Więc? Michiru. Co się stało? –Spytał Naruto kucając
-Dlaczego pytasz? Czemu chcesz mi pomóc? Jesteśmy sobie obcy, z innych wiosek. Czemu? –Dopytywał Ninigi
-Trenowałem niedaleko stąd. –Odpowiedział Niebieskooki. –Sam przeżyłem dużo smutku w swoim życiu, dlatego jeśli umiem to staram się pomóc każdemu. No i dzięki temu zbieram doświadczenia do bycia Hokage. –Uśmiechnął się szeroko.
-Pewnie słyszałeś, że mój ojcie.. Tsuchikage zabił moją matkę. Ponoć była zdrajczynią, ale Ja w to nie wierzę. Nie mogła nią być, kochała wioskę.- Upierał się Michiru.
         Tymczasem w pokoju Tsuchikage byli Ninigi Rokuro i Jiraya.
-Kiedy mu o tym powiesz? –Spytał Sennin
-Kiedy będzie bezpieczny! Nie wtrącaj się. –Warknął Yondaime
-Widziałeś tego Blondyna, który był ze mną? –Mówił niestrudzony –Jest jinchuuriki Kyuubiego, do dwunastego roku życia nawet o tym nie wiedział, dlaczego ludzie go nienawidzą. Gdy poznał prawdę mocno to przeżył (a przynajmniej tak myślał Jiraya). Sandaime Hokage ukrywał to przed nim dla jego bezpieczeństwa. Naucz się na jego błędzie i powiedz mu prawdę! –Jiraya zniknął w białym dymie.
 -Hej! Masz mi powiedzieć prawdę! Dlaczego to zrobiłeś? –Do pokoju wbiegł Michiru ciągnąc za sobą Naruto. –Tu i teraz słucham!
-Może przedstawisz mi swojego kolegę i powiesz, dlaczego On także ma tego słuchać? –Rokuro zachował kamienną twarz
-Tsuchikage-sama nazywam się Uzumaki Naruto. –Przedstawił się kulturalnie
-Nie dodałeś Namikaze? –Spytał młodszy Ninigi
-Oficjalnie jestem tylko Uzumaki. –Uśmiechnął się Piętnastolatek
-I tak już zna całą prawdę, podejrzewam, że duszę też. To.. To jest mój przyjaciel. Prawda? –Upewniał się Niebiesko-włosy
--Prawda. –Potwierdził Blondyn – Moja obecność jest chyba problemem dla pana Tsuchikage-sama, może poczekam na korytarzu.
-Nie, nie trzeba. –Zaprzeczył Rokuro, ciesząc się, że jego syn znalazł w końcu przyjaciela. –Michiru-kun, usiądźcie proszę. Historia ta… Zaczyna się dwa lata temu, gdy shinobi Yamanote porwali Cię. Razem z twoją matką i całą wioską szukaliśmy Cię. Iria.. To ona Cię znalazła. Byłeś inny, miałeś puste oczy, wcale nie wyglądałeś na porwanego. Gdy dotarłem na miejsce, twoja matka już nie żyła. Ty siedziałeś nad jej ciałem próbując zwalczyć genjutsu. Przełamałem je, ANBU Cię przesłuchali, potem wymazałem Ci pamięć i winę przejąłem na siebie. Prawdę znają tylko kilku ANBU, którzy wciąż szukają Yamanote. –Zakończył swą opowieść, by zobaczyć jak po raz kolejny Michiru uciekł z jego pokoju. –Naruto-kun. Proszę zaopiekuj się nim.
-Myślę, że to pan powinien to zrobić. –Wtrącił lekko Chłopak
-Mnie już nie ufa, on potrzebuje teraz przyjaciela, nie ojca-kłamcy. –Rzekł Rokuro
-Rozumiem, w takim razie ja już pójdę Tsuchikage-sama. –Naruto wstał i pobiegł za nowym przyjacielem.”
-Tak… Całkiem dobrze się trzyma, pogodził się z ojcem, no i ma więcej przyjaciół. –Pomyślał Blondyn wyrywając się ze wspomnień.
-NARUTO!! –Do pokoju Hokage wpadła Ciemnowłosa i wtuliła się w jego ramiona.
-H-Hinaciu? Co się stało? –Spytał zaskoczony Hokage
-Naruto, będziemy rodzicami. –Powiedziała Białooka mdlejąc
-O-oi! Hinaciu? Mowisz poważnie? –Dopytywał się przytrzymując ją. Gdy po kilku sekundach się ocknęła, Naruto zaraz wytworzył klona i wraz z żoną ruszyłby świętować kolejne wspaniałe święto w jego życiu.
         -NARUTO! –Kilka tygodni później wpadła wściekła Hyuuga do pokoju Hokage.
-Co się stało? –Spytał Niebieskooki z odruchem obronnym
-Dlaczego, wycofałeś mnie ze wszystkich misji? –Wyładowywała swoją złość
-Hinaciu. Jesteś w ciąży, przecież wiesz..
-WIEM!! Ale jeszcze mogę pracować, nie mówię, że chcę jakieś misje A, czy S, ale dalej mogę! –Krzyczała
-Dlaczego tak bardzo chcesz pracować? –Spytał Szósty
-Bo cholery dostaje! Wszyscy są na misjach, ty tu pracujesz. Nie umiem siedzieć samotnie w domu! –Odpowiedziała
-Przepraszam –Powiedział skruszony Chłopak. –Nie przywrócę Cię do pracy, ale przyrzekam, że więcej nie zostaniesz sama. Zaczynając od dziś. –Wstał z krzesła, wziął Hinatę w ramiona i wyszli z pokoju.
-NARUTO!! –Usłyszeli zza pleców.
-Gdyby policzyć ile razy na mnie krzyczeli, od kiedy zostałem Hokage, sprzed tego momentu to teraz wyszłoby pewnie tego więcej. Nawet Ciotunia-Tsunade tyle na mnie nie krzyczała. –Narzekał w myślach zainteresowany. –Tak?
-Można wiedzieć, dokąd to się wybierasz? –Spytała Shizune zakładając ręce na piersi i nerwowo tupiąc jedną nogą.
-Shizune-oneechan. Ja tylko chciałem odprowadzić Hinatę do domu. –Odpowiedział rozgorączkowany.
-Rozumiem. –Uśmiechnęła się ciepło Uczennica Tsunade i odbiła mu żonę. –Ja Cię odprowadzę do domu, a ty wracaj. –Zwróciła się do Młodzieńca
-W porządku. –Odpowiedział, a wracając pościł oczko do Granatowo-włosej.
Wszedł do pokoju stworzył klona i uciekł przez okno, a raczej chciał.
-Znowu uciekasz? –Na framudze stanął Jiraya.
-Przecież zrobiłem już wszystko, co trzeba, a za kwiatek doniczkowy, nie mam zamiaru robić. –Tłumaczył się Blondyn
-Zupełnie jak Minato. Taka praca zgodziłeś się na nią. –Marudził Siwowłosy
-Świetnie, a nie mogę tego robić przy Hinatce, która chwilowo bardziej mnie potrzebuje niż świetnie prosperująca wioska z licznymi sojuszami. –Mruknął Naruto
-Phii… Minato też tak mówił i co się stało? –Odparował Sennin
-A czy przypadkiem to ja nie byłem tak kłopotem, znaczy pieczęć, ciąża… Te sprawy? –Upewniał się Uzumaki
-Fakt. –Przyznał Pustelnik. –Ale wiesz, to, że nic nie…
-…Widać nie znaczy, że nic nie ma. Wiem, pamiętam i mam wszystko…
-…Gdzieś –Dokończył za ucznia Jiraya
-Właśnie… NIE, nie mam tego gdzieś, mam to wszystko na oku. –Poprawił się zaraz Chłopak
-Na pewno? –Nauczyciel spojrzał na niego surowym wzrokiem.
-Na pewno, mam kilku „przyjaciół” koło murów. Czy mogę?
Bo jak zaraz nie będę w domu, to moim największym zagrożeniem będzie pięść Hinaty. Może, na co dzień jest spokojna, ale teraz jest nie przewidywalna przez tą ciążę. –Prosił Szósty
-Naruto-sama! –Do pokoju wbiegł jakiś Chuunin
-Tak? –Spytał Blondyn
-To, to jest dziwne, a-ale na głowie Sandaime Hokage stoi Konohamaru otoczył się barierą chakralną…
-No i… -Zapytał lekceważąco Jinchuuriki
-Grozi, że się zabije, nie możemy do niego dojść, krzyczy, że ma do wypełnienia jakieś zadanie wobec Ciebie i nie.. –Nie zdążył skończyć, bo Niebieskookiego już nie było.
 -KONOHAMARU! Do jasnej cholery! Co ty robisz? –Wrzasnął Naruto wskakując na skałę.
-Zostaw.. Ja naprawdę nie dam rady… -Krzyczał Brunet niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi.
-Stój. Spokojnie. Nic się nie stało… przecież nie zawsze można czemuś sprostać. –Uspokajał go, jednocześnie powoli się zbliżając do niego.
-Jestem wnukiem Trzeciego Hokage. Jestem tępy i nic nie umiem, nawet zwykłej misji.. –Mówił coraz ciszej Sarutobi
-A, ja? Mój ojciec ma pomnik tam obok, jestem jinchuuriki i do trzynastego roku życia byłem debilem. –Zargumentował Namikaze
-Udawałeś! –Odpowiadał Chuunin
-Byłem takim debilem, że udawałem debila. Konohamaru chodź. Pamiętasz, przecież, że masz Asumę-san, Kurenai-san, Moegi, Hanabi, Udona, Ebisu i innych. Chcesz ich stracić przez jakąś głupotę? –Skończył przyciskając do piersi płaczącego siedemnastolatka. –Chodźmy na dół, wszyscy się martwią, a najbardziej chyba Moegi. Ta misja, przepraszam to mój błąd.. Nie powinienem był.. Chodźmy.
-Dobrze. –Odpowiedział Sarutobi ocierając łzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz